Nie wiem czy do konca budowy nauczę się prawidłowo dodawać wpisy i prowadzić tego bloga, ale myślę że czytając go mimo wszystko wiecie o co chodzi.
Nadeszła upragniona chwila, płytkowy transport wjechał na pisku na budowę. Wszystkie kafle oprócz kuchennych (śniennych) zamawialiśmy z Opoczna. Z uwagi na duże różnice cenowe nie zdecydowaliśmy się na zakup w lokalnych sklepach, pomimo oferowanych magicznych rabatów. Internet znowu górą. Małżonek po wniesieniu tony kafli do domu, stwierdził że ma ręce jak goryl, po samą podłogę, ale mimo wszystko (również jak to u goryli) miał banana z radości na twarzy. Niestety tylko Pan kafelkarz pomimo obietnic nie pojawi sie na budowie w omówionym wcześniej terminie. Nigdy nie może być tak jak Bozia przykazała. No nic, pozostaje nam jedynie CIERPLIWNIE czekać, jak mawia nasz trzyletni syn.
Pozdrawiamy i do następnego wpisu.